Plastiki

Moja przygoda z aerografami, czyli jak zacząć lub ruszyć od nowa…

Jak napisałem wcześniej nie bawiłem się modelami plastikowymi wieeele lat, aerograf który pozostał mi z lat 70-tych był już zabytkiem a i ząb czasu zrobił z nim swoje, przyszedł wiec czas na nowe doświadczenia i próby.

Zacząłem jak zwykle od przeszukiwania opinii w necie i po kilku dniach miałem niezły mętlik w głowie, górowały dwie opinie:

  • pierwsza kupić byle co bo i tak się zakatuje i padnie, szkoda kasy
  • tylko drogi markowy super sprzęt

Pierwszy aerograf – średnia tania półka

Zacząłem, trochę powyżej pierwszej opinii i kupiłem dwufunkcyjny aerograf z wymiennymi zbiornikami. Model Adler AD7790 (dysze 0.2/0.3).

Aerograf okazał się bardzo rozsądny cenowo (ok.150 zł) a i mega przyjazny i niekłopotliwy. Mega fajną opcją w nim jest możliwość regulacji ciśnienia, co pozwala nie kucać do kompresora, gdy potrzeba na chwilę zmienić ciśnienie, tylko ustawić sobie w nim wyższe a regulować w aerografie, tak jak w danej chwili potrzebujemy.

Wymienne zbiorniki to kolejny plus bo gdy mam do tryśnięcia drobiazg, mogę pracować w ogóle bez niego i jest mniej mycia :), a gdy trafia mi się dłuższe malowanie jednym kolorem, mogę założyć duży i nie robić co chwila przerw na dolewki farby.

Od początku pracuję z dyszą 0.3, bo taka była założona :).

Co mnie w nim urzekło, to bardzo przyzwoite wykonanie, do tego totalnie niekłopotliwe mycie. Owszem mam specyficzne podejście do moich narzędzi i miejsca pracy, lubię gdy jest tam czysto i porządnie, dlatego aerograf jest dokładnie myty po każdym użyciu, czy przy każdej zmianie farby. Głównie używam do tego rozpuszczalnika do danego modelu farby i płynów do czyszczenia Gunze.

Robię to bardzo prosto:

  • jeśli jest w nim farba dodaję trochę rozpuszczalnika i pipetą odsysam farbę i wlewam do słoiczka z nią, później wlewam płyn do czyszczenia do pełna i wacikiem do uszy wycieram środek tak by oczyścić go z farby. To co zostaje wypsikuję, nowa dawka płynu, nowy wacik i z reguły po 2-3 takich operacjach jest czysty. Z reguły w trakcie wyjmuję też iglicę i ją wycieram z resztek farby, a gdy jej nie ma dokładnie czyszczę komorę farby.
  • gdy nie ma w nim farby, wykonuję tylko czynności z płynem do czyszczenia.

Rozpuszczalników używam różnych od osławionego Leveling Thinnera, po oryginalne producentów różnych farb.

Płyn do czyszczenia stosuję jednej firmy jest to Mr. Tool Cleaner, sporadycznie przy mniejszych zabrudzeniach, zdarza mi się używać płynów Wamod.

Drugi aerograf – drogo, ale markowo

Gdy nabrałem juz trochę ogłady w malowaniu, zaczęło mi brakować sprzętu, który pozwoliłby mi malować małe elementy i maskowania z ręki bez oklejania .

Do tego potrzebny był aerograf potrafiący dokładnie malować i dać się regulować, wiadomo tego nie można oczekiwać bo tanich wersjach.

Tak trafił w moje ręce markowy produkt firmy – Harder & Steenbeck model Infinity CRplus 2 in 1 Airbrush  (0.2mm & 0.4mm)

Aerograf jest wykonany przepięknie, mega chromy, płynność pracy spustu urzeka itp.

Nasza współpraca zaczęła się dość niefortunnie, bo okazało się, że dysza 0.2mm,  a taka była fabrycznie jest minimalnie mniejsza od używanej przeze mnie 0.3 ale wystarczajaco bym musiał zmienić koszulkę w której miałem malować na nową, bo aerograf plunął farbą ze zbiornika, dokładnie na mnie 🙂

Co ciekawe w Adlerze nawet gdy omyłkowo wlałem szpachlę 1200 zupełnie nie rozcieńczoną nic takiego się nie stało :). Ratunkiem okazało się zmienienie dyszy z 0.2 na 0.4. Od tego czasu jest lepiej, ale trzeba pamietać iż jako precyzyjne urządzenie jest on bardziej wrażliwy na wszelkie przypchania. Sporo też więcej czasu zajmuje jego dokładne umycie.

Co do plusów to:

  • podobnie jak w Adlerze to zdejmowany zbiornik.
  • mega precyzyjna regulacja strugi farby
  • doskonale działający regulowany ogranicznik skoku iglicy, z jednoklikowym mechanizmem jej uwalniania
  • możliwość stosowania różnych wielkości dysz.

Co do samego malowania, oczywiście plamka którą daje H&S jest dużo dokładniejsza i bardziej precyzyjna, na pewno gdy maluje się drobiazgi ma to znaczenie (sam często do tego go używam), do tego spokojnie można malować z ręki kamuflaże, bez maskującego oklejania elementów modelu,

W przypadku zwykłego malowania powierzchni elementów, powiem tak nie widziałem znaczącej różnicy w jakości pomalowanej powierzchni. Pewnie specjaliści się ze mną nie zgodzą, ale ten artykuł pisany jest z punktu widzenia faceta, który się tym bawi a nie fachury…

Aerograf trzeci – po taniości nie znaczy źle

Kolejny zakup spowodował artykuł opisujący go gdzieś w necie i zachwyt nad stosunkiem jakości do ceny.

Ten model to Fine Art Aerograf 130T 0,3mm

Jego cena jest conajmniej śmieszna bo kosztują w okolicy 70 zł, doszedłem więc do wniosku, że nawet jak okaże się badziewiem to strata będzie niewielka, tym bardziej ze potrzebowałem go głównie do nakładania szpachli/podkładu na modele.

Gdy przyjechał, zaskoczyło mnie całkiem dobre jego wykonanie, co więcej, sprawdzał się na tyle dobrze, że zacząłem go używać jak głównego aerografu i kilka modeli pomalowałem w zasadzie tylko nim 🙂

Jedynym minusem jest mały otwór pod zbiornikiem utrudniający trochę mycie, ale dramatu nie ma. Dwa razy udało mi się go zostawić z farbą w środku na dłużej, ale i tu dał radę, choć wymagał dłuższej kąpieli w płynie do mycia i rozebrania i złożenia od nowa.

Czwarty aerograf – gigant w ekipie

Kupno czwartego spowodował konieczność pomalowania wyszpachlowanego modelu (latającego RC drukowanego na drukarce 3D), Spitfire o rozpiętości skrzydeł 1,7 metra!!

Aerograf z dyszą 0,4mm spowodował zapaść moją i kompresora, a efektów prawie nie było widać. Dotarło do mnie, że życie może nam uratować tylko coś większego.

I tak pojawił się u mnie Adler AD-776Y Aerograf dwufunkcyjny 0,8 mm, w bardzo miłej cenie bo około 88 złotych 🙂

Efektem, jest już prawie całkowicie pomalowany kadłub, skrzydła czekają na wolna chwilę, bez domowników, bo tego juz się nie da malować w wentylowanej komorze 😉

Dlatego jeśli zaczynacie przygodę z Aerografem, wbrew temu co pisze wiele osób wcale nie musicie zaczynać od sprzętu mega profi.

O swoich przygodach z kompresorem, kabiną do malowania i farbami napiszę w kolejnych wpisach 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *